W indyjskich parkach codziennie o 6 rano spotykają się ludzie wspólnie praktykujący jogę śmiechu. Dopiero później, będąc w odpowiednim stanie ducha, idą do pracy i wykonują codzienne obowiązki. W Polsce skala zjawiska jest nieporównanie mniejsza, ale i u nas od pięciu lat działają społeczne kluby śmiechu. Mamy ponad 300 trenerów jogi śmiechu wyszkolonych przez Piotra Bielskiego, który sam pobierał nauki u twórcy tej metody – internisty z Bombaju Madana Katarii.
To właśnie ów lekarz 22 lata temu zauważył, że śmiech, nawet jeśli jest sztucznie wywołany, ma zbawienny wpływ na nasze życie. Obserwując reakcje ludzi, doszedł do wniosku, że nie wystarczy śmiech trwający 5-10 sekund, bo mniej więcej tak długo śmiejemy się z dobrego żartu. Upust radości powinniśmy dawać co najmniej 20 minut, żeby śmiech mógł wprowadzić trwałe zmiany w naszym życiu i należy go praktykować codziennie.
Joga śmiechu to praktykowana już w 104 krajach gimnastyka, która łączy ćwiczenia wywołujące śmiech z ćwiczeniami oddechowymi wywodzącymi się z jogi. To również ścieżka rozwoju osobistego. Dzięki niej człowiek uczy się śmiać, a śmiech – niezależnie od tego, czy pojawia się spontanicznie czy też jest wygenerowany odpowiednimi ćwiczeniami – ma zbawienny wpływ na nasze życie. Regularna praktyka jogi śmiechu jest korzystna dla zdrowia, bo dotlenia, odstresowuje, dodaje energii, wprawia w dobry nastrój, zwiększa pojemność płuc i wzmacnia odporność organizmu. Jak dowodzą badania naukowe, jedna minuta zdrowego, głośnego śmiechu zastępuje trzy kwadranse relaksu i przedłuża życie o dziesięć minut.

Dzieci śmieją się 400 razy w ciągu dnia, a gdy dorastają, często niestety przeistaczają się w ponuraków. Kiedyś również i ja nie odbiegałem od średniej krajowej, ale dziś śmieje się codziennie – mówi Piotr Bielski, z wykształcenia socjolog, pionier jogi śmiechu. Kilka razy w tygodniu prowadzi treningi jogi śmiechu w takich instytucjach, jak szkoły, uniwersytety, korporacje, szkoły, domy spokojnej starości czy szpitale. Istota tych zajęć polega na tym, że w czasie ćwiczeń przechodzimy od śmiechu wywołanego na życzenie, do śmiechu naturalnego, którym zarażamy się nawzajem. Np. mamy takie ćwiczenie, w którym wyobrażamy sobie, że stoimy w korku na czerwonym świetle, próbujemy ruszyć i nie możemy, i to wywołuje nasz śmiech. Śmiejemy się więc z czegoś, co na co dzień nas irytuje. Przyzwyczajamy ciało i umysł do czegoś nowego. Ćwiczenie jest pozornie banalnie proste, ale po warsztatach wiele osób mówiło mi, że teraz w realnej sytuacji, kiedy stoją na czerwonym świetle, to zamiast się denerwować, śmieją się. Śmiejemy się też z braku pieniędzy, niezdanego egzaminu czy bólu głowy – podkreśla teraputa.
Ciało nie rozróżnia śmiechu naturalnego od śmiechu wywołanego ćwiczeniami i śmiechu, który jest naturalną reakcją np. na zabawną sytuację. W obu przypadkach dochodzi do dotlenienia mózgu i wydzielania endorfin, do poprawy nastroju. Nie należy oczekiwać, że ludzie poważnie chorzy zostaną uleczeni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednak takie osoby jeśli są zmotywowane i otwarte na zmianę, to jakość ich życia się poprawia: częściej się uśmiechają i zaczynają sięgać po kolorowe ubrania. Trenerzy jogi śmiechu nie mają ambicji, by odbierać chleb lekarzom. Przy ciężkich chorobach regularnie praktykowana joga śmiechu sprawdza się jako terapia wspomagająca leczenie: na pewno wspiera ducha, ale nie można wykluczyć, że jest w stanie wpłynąć pozytywnie również i na ciało.

Piotr Bielski jest trenerem jogi śmiechu i autorem pierwszej polskiej książki poświęconej tej metodzie „Joga śmiechu. Droga do radości”. Zorganizował kilka wypraw do Indii, których efektem jest druga książka „Indie. Z miłością i śmiechem. Przewodnik subiektywny”.
Autor tekstu: Edyta Ochmańska.