Wywiad z Piotrem Zeltem.

piotr Zelt wywiad
Piotr Zelt – aktor teatralny, filmowy i dubbingowy. Znany m.in. z roli Arniego w „13 posterunku”. Oglądaliśmy go także w popularnych serialach jak: „Tygrysy Europy”, „Ludzie Chudego”, „Szpilki na Giewoncie”oraz „Ojciec Mateusz”. 
Dorota Tuńska: Piotr, porozmawiajmy o zdrowiu. Już Sokrates mawiał, że „Zdrowie to nie wszystko, ale bez zdrowia wszystko jest niczym” i z pewnością  wszyscy się z tym zgadzamy. Często jednak o zdrowiu zaczynamy myśleć wtedy, kiedy zaczyna nam go brakować. Czy u Ciebie jest podobnie? 
Piotr Zelt: Zacząłem myśleć o zdrowiu nie z powodu jakichś dolegliwości, ale dlatego, że metryka mnie do tego trochę zmusza. Zwróciłem uwagę, że odczuwam różnicę w samopoczuciu w zależności od sposobów jaki się odżywiam. Kiedy zaczynam zastanawiać się nad tym co jem, analizować czy to jest wartościowe, to wtedy bardziej starannie dobieram dietę. Unikam jedzenia niezdrowych produktów np. nadmiernej ilości wędlin, ograniczyłem spożycie mięsa, zwłaszcza wieprzowiny. Zauważyłem też, że nie służy mi nabiał, który uwielbiam szaleńczo. 
D.T: Jakie zauważyłeś u siebie zmiany, jak to się objawia?
P.Z: Objawia się to gorszym samopoczuciem, wpływa na pogorszenie mojego wyglądu, przykładowo na cerę, mam mniej energii, dlatego zacząłem to trochę regulować. Nie zawsze jednak mi się to udaje, ze względu na tryb życia wynikający z charakteru mojej pracy. Dużo podróżuję po kraju, ciągle jestem w trasie i często skazany jestem na jedzenie byle czego w przydrożnych restauracjach. 
D.T: To w środowisku artystów prawie standard, niemal wszyscy koledzy skarżą się na to. Do tego jeszcze, życie pod presją, w permanentnym stresie. To nie są czynniki sprzyjające zdrowiu.
P.Z: Niestety nie, dlatego w sposób szczególny należy się o to troszczyć i  przykładać do tego wagę. Wymaga to pewnych zabiegów i zaangażowania, ale na szczęście świat wokół nas daje nam szereg  możliwości, że nawet będąc ciągle w drodze, da się to zrobić żeby np. nie zjeść w Mcdonaldzie, tylko poszukać baru sałatkowego i zjeść coś lekkostrawnego, żeby nie skusić się na hot doga na stacji benzynowej. Aczkolwiek przyznam, że zdarza się awaryjnie – co jest koszmarem – że po spektaklu ok 22.00, jesteśmy tak potwornie głodni, że wsiadamy do busa i zjadamy cokolwiek na najbliższej stacji benzynowej.
D.T: Jak zdarza się sporadycznie, to nie jest jeszcze powód do obaw. Gdyby to była norma, to byłoby już niepokojące. 
P.Z: Na szczęście nie jest to codzienność, ale w sezonie jestem w trasie średnio raz na pięć dni i tego robi się już sporo, więc muszę na to uważać. Przyznaję, że bardzo pomaga mi moja Kasia, która strofuje mnie, jak tylko chcę coś zjeść niezdrowego. Czasem przygotuje mi na drogę zapakowane w pudełka fajne zdrowe posiłki.
D.T: Widzę, że zaliczasz się już do grona świadomych osób, które widzą zależność, wpływu odżywiania na zdrowie. Czy Twoje myślenie o zdrowym jedzeniu wynika z wiedzy, którą zdobyłeś, czy zmusiły Cię do tego jakieś problemy zdrowotne?
P.Z: Nie to nie wyniknęło z problemów, to wyniknęło ze świadomości. Wiem jak się czuję jak jem zdrowo: mam więcej energii, jestem bardziej witalny, mam bardziej otwartą głowę, nie jestem przymulony, że nie szukam miejsca, żeby się zdrzemnąć po ciężkim posiłku, a to dlatego, że zjadłem coś lekkostrawnego. Wiadomo nie od dziś, że lepszy jest stan lekkiego głodu niż przejedzenia.
D.T: Oczywiście, jedną z recept na długowieczność jest restrykcja pokarmowa i kaloryczna, na przykład Japończycy na Okinawie – tam gdzie najdłużej żyją ludzie – modlą się przed posiłkiem „Hara Hibu”, co znaczy obym się nie przejadł. Powinniśmy od stołu wstawać najedzeni w 80 %, ale my niestety lubimy się przejadać.
P.Z: Zauważmy, że ludzie, którzy żyli w niedostatku, czyli jadali skromnie, wręcz niedojadali i żywili się tym co rosło wokół domu, co im ziemia dała, to Ci ludzie są dużo zdrowsi i żyją dużo dłużej, niż my żyjący w dostatku, wśród żywności wysokoprzetworzonej i pełnych supermarketów.
D.T: To jest słuszna uwaga, potwierdza to także nauka, że najdłużej żyją weganie, którzy dożywają 100 lat i dłużej. Jeśli chodzi o dietę, to czy specjalnie sobie ją komponujesz? Czy znasz swój organizm na tyle, żeby wiedzieć co należy w Twojej diecie wykluczyć a co nie, co Ci służy, a co przeciwnie? 
P.Z: Staram się żyć świadomie i wsłuchiwać się w swój organizm. Dbam o to, aby jeść dużo warzyw, kasz, które uwielbiam. Używam bardzo mało soli i do tego naprawdę można łatwo się przyzwyczaić. W zamian stosuję różne kompozycje przypraw, które z powodzeniem mogą zastąpić sól i sprawiają, że potrawa będzie dobrze smakować. Ograniczenie soli, mówiąc żartobliwie, ma teraz swoje pewne konsekwencje, bo jedząc nawet w dobrej restauracji, okazuje się, że zupa jest dla mnie za słona.
D.T: Piotr, zawsze byłeś osobą aktywną fizycznie, sporty były stale obecne w Twoim życiu: surfing, wesurfing, kitesurfing, narciarstwo alpejskie, piłka nożna w reprezentacji artystów a nawet rajdy samochodowe, czyli to jest dla Ciebie ważne, żeby być aktywnym?
P.Z: To jest niezwykle ważne. To jest coś co ja do znudzenia powtarzam, że bez tego nie byłym w stanie funkcjonować, tak jak funkcjonuję dziś. To mi daje napęd do życia i przede wszystkim sprawia, że jestem bardziej kreatywny, twórczy i lepiej wykonuję swoją pracę. Bez tego ruchu miałbym poczucie jakby mi się zamykała głowa, taki rodzaj ograniczenia, człowiek staje się wtedy mało twórczy.
D.T: A dziś masz jakąś stałą, systematyczną aktywność fizyczną wpisaną w grafik tygodnia?
P.Z: Nie w tej chwili nie mam tego systematycznie ułożonego. Kiedyś chodziłem bardzo często na siłownię i regularnie odbywałem treningi, miałem też specjalną dietę przygotowaną pod te ćwiczenia, wraz z suplementacją. W tej chwili tego nie robię, ale jeżdżę dużo na rowerze, czasem pływam, od czasu do czasu bywam też na siłowni. Co tydzień wyjeżdżam gdzieś grać w piłkę nożną, więc stale się ruszam. 
D.T:  A co robisz po mocno stresującym dniu? Chyba takich nie brakuje w zawodzie aktora?
P.Z: Szczęśliwie tego stresu w moim zawodzie jest mniej. Mój zawód zawsze sprawiał mi ogromną frajdę i radość, ale to spięcie zawsze jest obecne, jednak w pozytywnym sensie. To jest rodzaj skupienia, ogromnej koncentracji i gotowości na planie. Natomiast dużo stresu zawsze kosztowały mnie castingi. Ta presja, że jesteśmy stale oceniani i cały czas brani pod lupę. Teraz nauczony doświadczeniem potrafię już przewidzieć pewne sytuacje, wiem jak działa ten mechanizm i to już mnie nie kosztuje tyle nerwów. Bardziej teraz stresują mnie i niszczą sytuacje życiowe. Jak dopada mnie stres, to czuję go fizycznie w całym ciele, jakbym był ciężko chory. Czasem po dużym stresie potrafię trzy dni do siebie dochodzić. Przed tym nie potrafię się uchronić.
D.T: Każdy ma swój sprawdzony sposób na stres, dla jednych to będzie sport, praktyka jogi, dla innych medytacja, skupienie na oddechu, wyciszenie, sen, czy też rozrywka…
P.Z: Dla mnie najlepszym odreagowaniem stresu jest sport. Dzięki wysiłkowi fizycznemu, gdzie trzeba się dobrze zmęczyć, lżej przechodzę przez takie kryzysowe sytuacje, stres mija.
D.T: Jaka jest Twoja recepta na zdrowie?
P.Z: Przede wszystkim słuchać siebie, swojego organizmu. Oczywiście w sposób mądry się w niego wsłuchiwać. Kochać siebie, ale w zdrowy sposób, by nie popaść w egocentryzm. Kochać swój organizm tak, żeby się o niego troszczyć. Każdą rzecz którą robisz, robić w sposób przemyślany i ze świadomością jaki to przyniesie skutek dla naszego organizmu. Wszystko trzeba robić z głową i wtedy to działa. Przy takiej harmonii i w takiej symbiozie z własnym organizmem udaje się zdrowo żyć.
D.T: Na pewno wymaga to od nas dużej uważności i czujności, ale z pewnością przynosi profity, więc warto. Życzę powodzenia!
P.Z: Dziękuję.

Podziel się na:

P9088766PP_A

Subskrybuj

Najświeższe informacje na temat tego, co Nas porusza, prosto na twoją skrzynkę e-mail.