Michał Milowicz – piosenkarz, aktor teatralno-musicalowy i filmowy, znany mi.in. z serialu „Lokatorzy”, filmów „Chłopaki nie płaczą” oraz „Poranek kojota”.
Dorota Tuńska: Rozmawiamy przy okazji premiery filmu „Na układy nie ma rady” w reżyserii Krzysztofa Rurki, w jaką postać wciela się Pan w filmie?
Michał Milowicz: Gram kolegę głównego bohatera, wcielam się w postać właściciela warsztatu samochodowego, takiego spryciarza, który przez układ próbuje się dostać na stanowisko dyrektorskie. Zabiega o to, kiedy dowiaduje się, że jego kumpel piastuje wysokie stanowisko w rządzie w randze ministra.
D.T: Jak wiemy na układy nie ma rady. Film jest komedią, czy rzeczywiście jest śmiesznie?
M.M: Mam nadzieję, że publiczność dobrze bawi się na filmie, choć nie robiliśmy takiego założenia, że ludzie będą pękali ze śmiechu, bo wtedy najczęściej to nie wychodzi. Dołożyliśmy wszelkich starań, żeby postacie w filmie były bardzo wyraziste, ale by nie grać mocno komediowo, raczej, żeby żart wynikał bardziej sytuacyjnie. Film głównie oparty jest na dialogach i grze aktorskiej, ma być lekki i zabawny.
D.T: Co prywatnie śmieszy Michała Milowicza?
M.M: Zdecydowanie czarny humor w stylu Tarantino, czarna komedia. A w życiu, żarty sytuacyjne, inteligentny humor.
D.T: Śmiech, uśmiech, życzliwy stosunek do ludzi jest bardzo ważny, bo pomaga nam lepiej żyć, sprzyja lepszemu zdrowiu i funkcjonowaniu, a nawet długowieczności, tak twierdzą naukowcy.
M.M: Myślę, że uśmiech sprzyja wszystkiemu co możliwe i przemianie materii i dłuższemu życiu jak i wzajemnym relacjom.
D.T: To prawda, ale czy tę życzliwość okazujemy na co dzień? Czy jest stale obecna w naszych relacjach, czy wręcz przeciwnie? Jak Pan sądzi, czy sami możemy wpływać na to, żeby widzieć wokół więcej zadowolonych i uśmiechniętych ludzi?
M.M: Nie jesteśmy narodem życzliwców, niestety. Myślę, jednak, że mamy na to wpływ, by próbować zarażać innych uśmiechem. Recepta jest prosta – bycie życzliwymi bez względu na to jacy są inni ludzie. Ja sam walczę z tym od dawna, będąc życzliwą osobą, przez lata ścieram się z przeróżnymi niekoniecznie życzliwymi ludźmi wokół siebie. Widzę dużo sfrustrowanych osób, chcących po prostu źle dla innych. Zawiść, zazdrość są u nas na porządku dziennym, są wszechobecne. Znam to z autopsji, ale to jednak nie zmienia mnie ani mojego stosunku do ludzi i do życia, ponieważ życie samo to weryfikuje. Wokół mnie zostają ci znajomi, którzy są podobnego usposobienia jak ja, z którymi dobrze się rozumiemy. Moja rada dla wszystkich jest taka, żeby starali się realizować siebie, nie bali się pracować nad sobą, ze sobą i wzajemnie się wspierali. Bo to jest podstawa, a nie niszczyć się wzajemnie.
D.T: To jest bardzo dobra rada. Czyli to jacy jesteśmy, czym sami emanujemy przekłada się na relacje z innymi.
M.M: Przynajmniej możemy liczyć na wzajemność, że jak my będziemy dla nich mili, to i oni będą dla nas. Powinniśmy się starać dawać przykład naszym znajomym, rodzinie, innym ludziom jak powinny wyglądać relacje międzyludzkie. W ten sposób unikamy też stresu, bo kto lubi nieprzyjemne sytuacje, awantury, kłótnie i złe emocje. Taka postawa wpływa na redukcję stresu, którego mamy w nadmiarze.
D.T: Stres, jest wymieniany jako jeden z czynników skracających długość naszego życia…
M.M: I najbardziej chorobotwórczy…
D.T: Zgadza się, jest powodem wielu chorób, jest jednak stale obecny w naszym życiu. Jak sobie z nim radzić, zwłaszcza w zawodzie aktora? Czy ma Pan jakieś wypracowane metody?
M.M: Ja całe życie trenuje i dużo daje mi sport. Dużo radości, dobrego samopoczucia. Byłem lekkoatletą, przez wiele lat uprawiałem sztuki walki. Przez 11 lat grałem w piłkę nożną, byłem w reprezentacji artystów, od kilkunastu lat gram też w tenisa. Basen, rower, narty są prawie moim nawykiem. Wysiłek fizyczny jest bardzo potrzebny, to jest kolejny element naszego zdrowego stylu życia. Oczywiście do tego potrzebne jest odpowiednie odżywanie, które czasem u mnie kuleje.
D.T: Jakie grzechy żywieniowe popełnia Pan najczęściej?
M.M: Niestety jest ich sporo, ale to ze względu na mój tryb życia. Często jem w pośpiechu i niezbyt zdrowo, bo akurat jestem w trasie. Aktualnie jeżdżę z 5 spektaklami po całej Polsce, więc dużo podróżuję i często zatrzymujemy się w przydrożnych knajpach albo na stacji benzynowej i wtedy zjadamy niekoniecznie zdrowe posiłki. Jest to bardzo niedobre i dlatego zamierzam to zmienić. Najlepiej byłoby przygotować coś pożywnego w domu i zabierać ze sobą w drogę.
D.T: To jest dobry pomysł, bo sposób w jaki się odżywiamy warunkuje nasze zdrowie oraz to jak się czujemy.
M.M: Mam ogromną tego świadomość, nawet nie zdaje sobie Pani sprawy z tego jak dużą. Zrobiłem wiele testów na nietolerancje pokarmowe, różnego rodzaju alergie, uczulenia na różne pokarmy
D.T: Zrobił Pan te badania związku z jakimiś dolegliwościami?
M.M: Nie, uważam, że każdy człowiek powinien wiedzieć od czego chudnie, a od czego tyje, jaki produkt źle na niego wpływa i może się po nim źle czuć. Wręcz profilaktycznie ludzie powinni robić sobie takie badania. To jest wiedza żywieniowa, która pozwala określić nam dokładnie co nam służy, a co należy wyeliminować. Na tej podstawie, możemy opracować konkretną dietę, co i jak powinniśmy spożywać. Na przykład, ja wiem, że mam grupę krwi B Rh+ i powinienem jeść mięso.
D.T: To jedna z teorii, sama znam wiele osób z taką grupą krwi, które nie jadają mięsa i nie cierpią z tego powodu. A który posiłek jest dla Pana najważniejszy?
M.M: Śniadanie! To jest pierwszy posiłek, który daje nam energię na cały dzień. Nigdy nie wychodzę z domu bez zjedzenia śniadania.
D.T: A co dla Pana znaczy żyć zdrowo?
M.M: Zdrowie jest bardzo dużą wartością, ale często o tym zapominamy. Powinniśmy dbać o zdrowie, wtedy kiedy jeszcze nam służy. Ale to zależy od tego jaki człowiek prowadzi tryb życia. U mnie w życiu, tyle się dzieje, że mógłbym tym obdarować dziesięciu ludzi, prawdziwy kalejdoskop. Trudno jest w takiej sytuacji prowadzić prawidłowy styl życia. O to trzeba zapytać ludzi, którzy mają unormowany czas, pracują po 8 godzin, wychodzą z pracy o 16.00, wracają do domu na obiad itd. Wtedy można sobie wszystko poukładać. Ja mam inaczej, ale staram się jeść 5 razy dziennie, po trochu, ale nie trzymam się jakiś norm wytyczonych przez dietetyków, nie mam na to czasu.
D.T: Spożywanie pięciu posiłków dziennie, w niedużych porcjach, odpowiednio zbilansowanych jest rekomendowane przez wszystkich dietetyków świata, zatem jest Pan w nurcie.
Dziękuję za rozmowę.