Wywiad z Grażyną Wolszczak.

Grazyna Wolszczak dozdrowia

Grażyna Wolszczak – aktorka teatralna, filmowa, telewizyjna, jedna z najpopularniejszych gwiazd polskiego kina. Szerszej publiczności znana z serialu „Na Wspólnej”, gdzie wciela się w postać Barbary Brzozowskiej. Prezes Fundacji Garnizon Sztuki.

Dorota Tuńska: Ostatnio bardzo popularnym stało się zwracanie uwagi na sposób odżywiania, zewsząd słyszymy różne porady dietetyczne. Czy uważa Pani, że jest  to chwilowa moda czy dziś jest to konieczność, by taką wiedzę posiadać i umieć zastosować ją w praktyce?

Grażyna Wolszczak: To nie jest tylko moda, to wynika raczej ze wzrostu świadomości ludzi, że styl życia ma wpływ na jego jakość i długość. Zwracamy uwagę na to co jemy, bo wiemy, że niekoniecznie to co nam smakuje, to co sprawia nam przyjemność jest zdrowe. To są świadome wybory, których dokonujemy codziennie.

D.T: Jest takie przekonanie, że to co zdrowe musi być niesmaczne, czy rzeczywiście nie można skomponować posiłku, który jest i zdrowy i zarazem smaczny?    

G.W: Nieprawda, że zdrowe to znaczy niesmaczne. Mamy taki wybór produktów, że bez najmniejszego problemu możemy wyczarować pyszne zdrowe danie. Kiedyś problemem było zjedzenie na mieście wegetariańskiego obiadu, dziś mamy wielką różnorodność nawet wegańskich restauracji, które oferują mnóstwo smacznych dań. Jeżeli ktoś nadal odżywia się niezdrowo, bo nie umie lub nie chce zmienić swoich starych przyzwyczajeń i koncentruje się tylko na walorach smakowych potraw, to jest leniem lub….mówiąc delikatnie jest niezbyt mądry.

D.T: Nadal jest bardzo wielu takich ludzie, którzy bardzo niechętnie chcą zmieniać swoje dawne nawyki i hołdują starej zasadzie „do syta i bez grzechu”.

G.W: Ja takich ludzi wokół siebie nie zauważam. Oczywiście, od żelaznych zasad mogą zdarzyć się odstępstwa, jak idę na przyjęcie to chętnie zjadam kawałek tortu, mimo że na co dzień staram się unikać cukru i laktozy. Ale jeżeli ktoś kompletnie i na co dzień lekceważy zasady zdrowego odżywiania, to nie jestem w stanie tego zrozumieć.      

D.T: Czyli prowadzenie zdrowego stylu życia jest dla Pani ważne? 

G.W: Tak to jest bardzo ważne.Na zdrowy styl życia składa się kilka elementów, jedzenie zgodnie z piramidą żywieniową po to, żeby dostarczać organizmowi potrzebnych do życia składników, żeby go budować a nie szkodzić. Drugim elementem jest ruch. Człowiek nie jest stworzony tylko do leżenia na kanapie mimo, że to najbardziej lubi. Żeby być zdrowymi i cieszyć się dobrą formą, musimy się ruszać. Trzecim najważniejszym elementem, moim zdaniem jest psychika, czyli praca nad sobą, żeby być człowiekiem pogodnym, zadowolonym, zarażającym optymizmem innych. Jak wiemy człowiek sfrustrowany, wiecznie narzekający malkontent nie może być zdrowy.    

D.T: Wiele naszych nawyków kształtuje się we wczesnym dzieciństwie, ogromny wpływ wywierają na nas nasi pierwsi opiekunowie – rodzice, dziadkowie, jak  to wyglądało u Pani w domu?

G.W: Moja mama była higienistką szkolną i od zawsze miała fioła na punkcie zdrowego odżywiania. Była bardzo restrykcyjna w swoich metodach żywieniowych np. w moim domu mocno reglamentowane były słodycze. Wtedy wszystkie dzieci zajadały się oranżadą w proszku, którą wysypywało się na rękę i zlizywało. To było podwójnie karygodne dla mojej mamy, bo po pierwsze lizało się brudne ręce, a po drugie był to produkt chemiczny czyli zupełnie nie nadający się do spożycia. Bardzo zazdrościłam innym dzieciom tego smakołyku. Początkowo buntowałam się przeciwko temu, jednak z upływem czasu zaczęłam doceniać starania mamy, przejęłam od mamy wiele zdrowych nawyków, które wcieliłam w życie.

D.T: Czy czerpiąc wzorce od mamy przeniosła je Pani także na wychowanie swojego syna?

G.W: Mimo, że teraz doceniam wkład mamy, nie lubię jednak jej żelaznej ortodoksji. Uważam, że wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba dokonywać świadomych wyborów, ale do tego potrzebna jest wiedza. Mój syn np. nie pije żadnych słodkich napojów gazowanych, nie pije coca coli, zwyczajnie jej nie lubi mimo, że całe jego pokolenie wychowało się na coca coli. Jest mi wdzięczny, za to, że u nas w domu tego napoju nie było. Ja jestem z pokolenia, kiedy w szkole była szklanka mleka dla każdego dziecka i mleko było uważane za najzdrowsze na świecie. Ja jednak unikam mleka i jego przetworów odkąd dowiedziałam się, że 80 % ludzi ma nietolerancję pokarmową na laktozę. Poza tym mleko zawiera kazeinę, która cielętom służy do budowania rogów i kopyt, a człowiek jej nie trawi. Mleko ponadto podobno wypłukuje wapń z organizmu, dlatego go unikam.    

D.T: Czy korzysta pani z porad dietetyczki, która opracowuje dedykowany dla Pani jadłospis?

G.W: Nie, jednak jakiś czas temu zwierzyłam się znajomej, która jest coachem żywieniowym, że mam problem z chudnięciem, za to szybko przybieram na wadze. Zleciła mi wtedy test na nietolerancję pokarmową. Okazało się, że mam alergię zależną i jestem uczulona na wszystkie produkty mleczne i na gluten. Gdy wyeliminowałam te produktu ze swojej diety schudłam 8 kg w pół roku w ogóle się nie starając.

D.T: Czyli to ważne by taką wiedzę posiadać, a kto gotuje w domu?  

G.W: W kuchni rządzi Cezary, a ja staram się mu nie przeszkadzać. On najlepiej wie jaki ustalić jadłospis, umie w ciekawy sposób skomponować potrawy. Najczęściej są to dania jednogarnkowe inspirowane kuchnią azjatycką. Zdarza mi się, że czasem sama coś przyrządzę. Na przykład lubię taką prostą w wykonaniu sałatkę z arbuzem. Mogę podać przepis: schłodzonego arbuza należy pokroić w kostkę, dodać kawałki sera Feta ( bez laktozy) i sporo świeżej bazylii lub mięty. Wszystko skropić odrobiną oleju. Jest to bardzo smaczna przekąska, polecam zwłaszcza latem.

D.T: Jest Pani współautorką książki o intrygującym tytule „Jak być zawsze młodą, piękną i bogatą”. Czy jest na to jakaś recepta?

G.W: Tytuł książki był trochę prowokacyjny, bo nigdy nic nie jest nam dane na zawsze, zwłaszcza młodość. W książce tej starałam się odpowiedzieć na pytanie czy jest to możliwe, by spełnić wszystkie te warunki. Trochę już o tym rozmawiałyśmy, że kolosalny wpływ ma na to styl życia jaki prowadzimy, jakich dokonujemy wyborów żywieniowych, czy się ruszamy, jakie mamy nastawienie do ludzi i świata.

D.T: Bycie życzliwymi i dobre relacje z innymi wzmacniają nasze zdrowie, to jest jeden z warunków zdrowego stylu życia, o którym często nie pamiętamy. A to przecież wpływa na nasze dobre samopoczucie i poczucie szczęścia. Dobrze jest umieć cieszyć się życiem. Z czego Pani czerpie radość życia?

G.W: Najlepiej mieć pracę, która sprawia nam frajdę, bo spędzamy w niej bardzo dużo czasu. Ja lubię pracować, lubię być twórczą, dlatego wymyślam sobie stale jakieś nowe projekty. Założyłam Fundację Garnizon Sztuki, która produkuje spektakle teatralne i aktualnie właśnie pracuję nad kolejną sztuką „Czworo do poprawki”. Nieustająco zaś zapraszam na „Pozytywnych” oraz „Polowanie na Łosia” do Teatru Imka. Przynosi mi to ogromna satysfakcję. Z mniejszych rzeczy, z których czerpię radość, to sprawianie sobie małych przyjemności np. zjedzenie porcji lodów czekoladowych, ciekawe podróże, cieszy mnie też piękna jesień jaką mamy w tym roku. To mogą być naprawdę drobne rzeczy.

D.T: Jak już umiemy cieszyć się życiem, to łatwiej jest nam nie poddawać się negatywnym emocjom, nie ulegać różnym napięciom nerwowym, jednak gdy się zdarzają to co Pani robi, by wrócić do harmonii?  
G.W: Ciągłe życie w harmonii nie jest możliwe, bo zawsze wydarzy się coś co tę harmonię burzy. Jak dopada mnie stan przygnębienia, wydaje mi się, że nic mi się w życiu nie układa i zaczynam się użalać nad sobą, to szybko robię sobie taki bilans co mam, a czego nie mam i wtedy zawsze wychodzi na plus: że mam zdrowe dziecko, że sama jestem zdrowa, mam  ciekawą pracę, mam fajne mieszkanie, za co pojechać na wakacje i wtedy nie mam już powodów do narzekania, a przeciwnie czuję wdzięczność za to wszystko. Praktykowanie wdzięczności bardzo pomaga w życiu.  
D.T: Zgadzam się to jest bardzo ważne, a do tego zdrowego stylu życia brakuje nam jeszcze ruchu. Czy lubi Pani ćwiczyć?
G.W: Jestem wielbicielką jogi, teraz wracam do niej. Z powodu kontuzji ramienia miałam rok przerwy. Ale wtedy odkryłam EMS, to taki rodzaj treningu w specjalnym kostiumie, który pobudza do pracy mięśnie poprzez ich elektrostymulację. EMS poprawia masę mięśniową, buduje siłę, zwiększa kondycję oraz co istotne spala tkankę tłuszczową szybciej niż tradycyjne ćwiczenia. W ciągu takiego pół godzinnego treningu można się nieźle zmęczyć. To jest fantastyczny trening, więc teraz chodzę na jogę i na EMS.

D.T: Dziękuję za rozmowę.


 Fotografia: Dariusz Kowalewski

Podziel się na:

P9088766PP_A

Subskrybuj

Najświeższe informacje na temat tego, co Nas porusza, prosto na twoją skrzynkę e-mail.